Jest dobrze,
Zaczynają się sny o jedzeniu drożdżówki z makiem polanej lukrem.
Na ulicach przechodzę na drugą stronę omijając piekarnie i sklepy ze słodkościami.
Cały czas jestem głodna.
Umieram bez słodyczy.
Jem owoce, bardzo dużo owoców. Bo przecież to cukier, ale taki inny-więc można.
Użyłam łyżeczkę miodu. Zgrzeszyłam.
Jako posiłek po treningowy zjadłam muesli z jogurtem naturalnym i owocami. Grzech z wyższej półki.
Sny o włamaniu do cukierni. Wylądowałam w więzieniu- było warto.
Moja przyjaciółka ma doła, współdzielę smutek i jem batona muesli, najmniejszego z możliwych.
Do porannej owsianki dodałam kostkę czekolady. No przecież od tego się nie umiera.
Mój organizm dopomina się słodyczy. Owoce nie pomagają złagodzić wewnętrznego głodu. Biorę gryza muffinki,
Ćwiczyłam i powstrzymywałam się od jedzenia słodyczy przez 12 dni. Postanowiłam nagrodzić się waflami ryżowymi o smaku papryki, 4 sztuki.Wieczorem jednak wylądowałam z koleżankami w mc, zjadłam mc flurry z kit katem. Najcudowniejszy smak w życiu.
Noc pełna wyrzutów sumienia.
Od rana muszę pracować przy komputerze. Około godziny 13 kryzys, jeśli nie zjem czekolady na pewno umrę. Wychodzę do sklepu, zjadam prawie całą tabliczkę. Resztę ukryłam sama przed sobą. Zakończyłam pracę. Wychodzę biegać próbując zabić wyrzuty sumienia. Wracam i zjadam wszystkie owoce jakie mam w mieszkaniu...
Poległam.
Oficjalnie muszę zaakceptować swoją porażkę.